Czy wprowadzenie stanu wojennego mogło przynieść jakieś korzyści? Tak! Ale nie mówimy tu o wielkiej polityce, lecz o specjalnych autobusach, które połączyły Bródno i Targówek z centrum Warszawy.
Dziś niewielu już je pamięta, a i w tamtych czasach mało kto wiedział o co chodzi. W grudniu 1981 roku, zaledwie kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, nowa umundurowana władza postanowiła nieco ulżyć mieszkańcom Warszawy.
Wojsko zarekwirowało autokary przedsiębiorstw turystycznych (takich jak np. „Orbis” czy „Gromada” ) które do tej pory jeździły po trasach międzymiastowych czy nawet międzynarodowych i przeznaczyło je do obsługi ruchu pasażerskiego komunikacji miejskiej w stolicy. Wszystkie nowe linie startowały z Placu Defilad pod Pałacem Kultury i rozjeżdżały się w stronę kilkunastu różnych osiedli w całym mieście.
Warszawiacy szybko przechrzcili nowe pojazdy na „Orbisy” (bo większość z nich miała taką nazwę wymalowaną na boku) oraz „Jaruzelki” (ku „czci” generała, któremu zawdzięczaliśmy stan wojenny). Dokładnie 30 lat temu, 18 grudnia 1981 r., ruszyła specjalna linia łącząca Plac Defilad oraz pętlę Bródno-Ugory, położoną przy ówczesnej ulicy – jeszcze nie trasie – Toruńskiej. Dwa dni później, 20 grudnia, nowe autobusy zaczęły docierać także na pętlę Targówek przy ul. Trockiej. Jednorazowy bilet kosztował 3 złote.
Ale jakie to były dziwne linie!
* nie miały własnych numerów, tylko tabliczki z nazwami krańcowych pętli;
* jeździły wyłącznie w dni powszednie i soboty robocze (wtedy takie były!) w godzinach 6-9 oraz 14-18;
* generalnie zabierały tylko tylu pasażerów, ile było miejsc siedzących;
* początkowo w ogóle nie zatrzymywały się nigdzie po drodze (później wprowadzono przystanki pośrednie);
* pasażerowie wchodzili i wychodzili tylko przez przednie drzwi, obok kierowcy;
* a przede wszystkim: linie obsługiwały nie tylko krajowe Jelcze i Autosany, ale też najnowocześniejsze wówczas węgierskie Ikarusy, eleganckie jugosłowiańskie Sanosy i TAM-y oraz, uwaga, Mercedesy produkcji irańskiej.
Z tego, co pisała ówczesna prasa oraz dziś wspominają co starsi mieszkańcy, „Orbisy” były przez warszawiaków całkiem lubiane – bo jeździło się w nich wyjątkowo jak na tamte czasy komfortowo – ale paradoksalnie… dość mało popularne – bo bilety były drogie i mało kto w ogóle wiedział jaką trasą jeżdżą, ani czy i gdzie się zatrzymują.
„Orbisy” tudzież „Jaruzele” kursowały po Bródnie oraz Targówku przez dwa i pół roku. 1 czerwca 1984 r. „w związku z ustabilizowaniem sytuacji taborowej” wszystkie linie specjalne w Warszawie zostały na zawsze zlikwidowane.
Jeśli macie jakieś wspomnienia, informacje, dodatkowe szczegóły dotyczące autobusów specjalnych z czasów stanu wojennego, piszcie na adres: redakcja@targowek.to
Bardzo ciekawy tekst. Poproszę o więcej tekstów historycznych, takich jak ten.
jezdzilem takim autobusem jako pasazer na trasie pokazanej na zdjeciu {bemowo-pl.defilad}
milo popatrzec i powspominac.
Pamiętam! Byłem wtedy uczniem technikum samochodowego przy Hożej 88. Chętnie jeździłem tymi komfortowymi autobusami na tylnych siedzeniach. Pokonywały trasę z Centrum na Bródno błyskawicznie. Z głośników grała muzyczka. Nazywałem te linie „Wino, kobiety i śpiew” :)
Ja pamiętam TAM-y i Internationale (to te irańskie mercedesy) na trasie Pl. Defilad – Gocław (wtedy jeszcze z dopiskiem „Lotnisko”).
„Almatur” też woził pasażerów, m. in. na Bródno, Targówek, Chomiczówkę. I też miał irańskie mercedesy, sprowadzone razem z tymi dla Orbisu na początku lat 70.
Ja pamiętam jeszcze, że były wśród nich takie małe „orbisy”, na które się polowało, były dla nas najatrakcyjniejsze ale były rzadkością :). Nie pamiętam już jaka to była marka tych małych fajnych busików.