Wydamy majątek na karmę dla kotów

7
Share

Prawie sto tysięcy złotych dzielnica Targówek wyda w tym roku na karmę dla bezdomnych kotów. To niemal tyle samo, co na dotacje dla organizacji pozarządowych zajmujących się kulturą.

 

Niedawno opisaliśmy, jak urząd miasta podzielił 125 tys. zł między organizacje pozarządowe zajmujące się kulturą w naszej dzielnicy. W czwartek Rada Warszawy rozdzieli kolejną pulę, tym razem na opiekę nad bezdomnymi zwierzętami. Targówek przeznaczy na ten cel 96 500 zł, ale to i tak tyle co kot napłakał, bo już na przykład Ursynów wyda na opiekę nad bezdomnymi zwierzętami pół miliona złotych.

Na co idą te pieniądze? Przede wszystkim na karmę dla półdzikich kotów, które przez urzędników nazywane są „wolno żyjącymi”. W całym mieście działają tzw. społeczni karmiciele. To osoby zarejestrowane w urzędzie dzielnicy, którym regularnie wydawany jest kupiony z miejskiej kasy pokarm dla kotów. Karmiciele (znacznie częściej karmicielki) znają swoje osiedla i wykładają karmę w stałych miejscach występowania kotów. Pewnie czasem widzicie tacki z jedzeniem i wodą np. przy okienkach piwnicznych.

Dlaczego właściwie miasto dokarmia bezdomne koty, które mnożą się bez opamiętania, czasem drą wieczorami w niebogłosy, załatwiają się do piaskownic, a w skrajnych przypadkach roznoszą choroby? Pewnie taniej byłoby je wyłapać. Ale od dawna wiadomo, że bez kotów miasto czeka plaga szczurów lub innych gryzoni.

Dlatego miasto próbuje utrzymać populację wolno żyjących kotów na stałym poziomie. Ma temu służyć sterylizacja i kastracja zwierząt. Wykonują ją weterynarze, którzy mają podpisane umowy z ratuszem. Koty do sterylizacji dostarczają – o ile uda im się je złapać – ci sami karmiciele.

Miasto płaci też za usypianie ślepych miotów, co też ma służyć kontroli populacji. Jeśli zdarzy się wam znaleźć takie kociaki lub szczeniaki wyrzucone na śmietnik (niestety to się zdarza na Targówku), to możecie je zanieść do weterynarza, który skróci ich cierpienie.

Warto czipować

Pieniądze z miejskiej kasy nie idą jednak tylko na bezdomne zwierzęta. Ratusz finansuje też program czipowania psów i kotów. Od 2005 roku elektroniczne chipy dostają zwierzęta w schronisku na Paluchu, a od 2007 roku prowadzona jest akcja czipowania psów i kotów, które mają swoich właścicieli. Do tej pory skorzystało z niej około 50 tys. warszawiaków.

Warto to zrobić, szczególnie w naszej dzielnicy. Dlaczego? Jeśli strażnicy miejscy z ekopatrolu znajdują zagubione zwierzę bez chipa, to wiozą je od razu na Paluch, gdzie z Targówka jest dobre kilkadziesiąt kilometrów. Dlatego strażnicy zdecydowanie wolą zadzwonić do właściciela i oddać mu zgubę bezpośrednio – jest to możliwe, jeśli pies ma czipa, a w bazie danych jest numer telefonu właściciela. W ten sposób strażnicy oszczędzają benzynę (płacimy za nią z miejskiej kasy), pies czy kot nie ma stresu związanego z wizytą w schronisku, no a właściciela omija wycieczka na drugi koniec miasta. Chip jest wielkości ziarnka ryżu i wszczepienie go pod skórę na karku zajmuje kilka sekund. Zwierzak nawet się nie zorientuje.

 

 

7
0
Co myślisz na ten temat? Napisz swój komentarzx