Słońce, kocyk, pełen relaks, a tu nagle… trzeba szybko biec do domu. W naszym lokalnym Central Parku pilnie potrzebne są toalety.
Problem jest stary jak sam park, ale czym więcej osób spędza w nim czas, tym brak wychodka bardziej kłuje w oczy. Latem szczególnie.
W środę przeczesaliśmy park dokładnie i trafiliśmy na setki osób opalających się lub spacerujących, kilkanaście grających w piłkę lub jeżdżących na rowerach, dwie całujące się, dwie jeżdżące po poręczy na deskorolkach i cztery grające w badmintona. W sumie niezły tłum, a dla nich wszystkich tylko jeden toi toi. Stoi w dziwnym miejscu w pobliżu boiska, raczej nie zagościł tu na stałe. Wygląda na to, że przywieźli go ze sobą robotnicy, którzy właśnie koszą trawę w parku.
Dla zwykłych spacerowiczów toalet nie ma. Ich brak doczekał się nawet interpelacji radnej. O postawienie w parku przenośnych kabin zaapelowała Lilianna Lach i my trzymamy kciuki za jej misję. Pierwszą część odpowiedzi ratusza możemy przewidzieć: „nie da się, bo wandale zniszczą…” Ale wierzymy, że włodarze dzielnicy poradzą sobie z tym problemem równie sprawnie, jak z powoływaniem dzielnicowej orkiestry kameralnej. A może nawet kiedyś doczekamy się w parku takich luksusów, jak prawdziwy, całoroczny szalet.
Na zdjęciu emeryt zerka na opalającą się panienkę,stary człowiek a jeszcze może!
wiesz, może zerka, ale już nie pamięta dlaczego? ;)