Jak wyglądał Targówek w latach 70-tych, kto nazwał Zacisze slamsami i dlaczego Grzegorz Markowski musiał u nas tańczyć krakowiaka – opowiada Alicja Majewska, znana piosenkarka i wasza sąsiadka.
Targowek.info: Od kiedy mieszka pani na Targówku?
Alicja Majewska: Od 1975 roku. Dobrze zapamiętałam tę datę, bo w tym samym roku zdobyłam główną nagrodę na festiwalu w Opolu, zaczęłam dostawać wiele propozycji i razem z moim mężem Januszem Budzyńskim szukaliśmy dla siebie mieszkania.
Dlaczego wybraliście właśnie tę dzielnicę?
To był szczęśliwy zbieg okoliczności. W tamtych czasach nie było wielkiego wyboru. Jednocześnie powstawały dwa nowe osiedla na dwóch krańcach Warszawy – Groty na zachodzie i Zacisze-1 na wschodzie. Wpierw pojechaliśmy na Groty. Wyobraźnia malowała mi piękny obrazek domku pod lasem. A to było wielkie rozbabrane osiedle otoczone błotem. Na całej budowie było trzech robotników, którzy poprosili, żeby ich podwieźć do „miasta” po wino… Byłam załamana.
A potem dowiedziała się pani o Zaciszu.
To osiedle powstawało jako nauczycielska spółdzielnia mieszkaniowa. Choć podejrzewam, że niezbyt dużo nauczycieli tu się przeprowadziło. Zainteresowaliśmy się Zaciszem, bo już tu mieszkały inne znajome piosenkarki – Łucja Prus i Halina Frąckowiak. Większość domków było szeregowych, ale stały też trzy eleganckie domki fińskie. Tuż obok naprawdę był las. Prawie tak, jak w mojej wyobraźni.
Prawie…
Cóż, uroda domków na tym osiedlu była karczemna. Takie parterowe baraki zbudowane z wielkiej płyty. Chwasty sięgały dachu. Ale i tak byliśmy szczęśliwi, bo w latach 70-tych zamieszkanie w domku z garażem i ogródkiem to było coś!
Inni mieli gorzej?
Opowiem jedną śmieszną historię. My świeżo przenieśliśmy się tutaj, a Włodek Korcz ze swoją żoną Elą Starostecką mieszkali w bloku przy ul. Krasnobrodzkiej na Bródnie. Wtedy do kin wszedł film „Trędowata” z Elą w roli głównej i była ona wielką gwiazdą. I odwiedził ich tam pewien znany włoski architekt. Najpierw zobaczył obdrapane bloki, potem jechał śmierdzącą windą, która cała się telepała, a na końcu zobaczył ciasne mieszkanie, gdzie rury leciały po ścianach… No wiadomo, taki był wtedy w Polsce standard. Ale Włoch przeżył szok. Więc następnego dnia Korcz i Starostecka wozili go po okolicy i z dumą pokazali nasze nowiutkie osiedle domków jednorodzinnych. Chcieli to jego złe wrażenie z Bródna zatrzeć. A on patrzy na te parterowe klocki i mówi: „Nie przejmujcie się! U nas też są slamsy”.
Alicja Majewska i Zacisze w połowie lat 70. XX wieku (fot. T. Kubiak/Polskie Nagrania):
Dzisiaj po tych klockach na Zaciszu prawie już nie ma śladu. Chyba wszystkie domki zostały przebudowane.
Jak się czasy zmieniły, to nastąpiło to, co widać gołym okiem. Każdy właściciel robił to co chciał, na miarę możliwości oraz gustów. No i mamy tu eklektyzm pełną gębą.
Pani dom też się zmienił?
Jeszcze w latach 70-tych zaprzyjaźniona pani architekt pomogła nadać mu styl i wdzięk. Początkowo chciała wyburzyć wewnątrz wszystkie ściany, ale ponieważ jedna z nich była nośna, to wymyśliłyśmy pod sufitem łuki. I szybko te łuki stały się sławne. Zobaczył je u mnie reżyser Jerzy Gruza, który był zdumiony, gdy wewnątrz szarego baraku zobaczył niemal pałacowe wnętrza. Wykorzystał ten pomysł w serialu „Czterdziestolatek”, gdzie bohater postanawia przebić w swoim mieszkaniu łuki w drzwiach pomiędzy pokojami. Po tym serialu cała Polska jak długa i szeroka zaczęła robić te łuki, które potocznie nazwano „łukami Karwowskiego”. Choć właściwie powinny się nazywać „łukami Majewskiej”… A pod koniec lat 90-tych dobudowałam piętro i zbudowałam spadzisty dach, dzięki czemu dom nabrał urody również z zewnątrz.
Jak wyglądała okolica w połowie lat 70-tych?
Sama nazwa Zacisze-1 mówi o tym, że było to pierwsze osiedle tutaj. Radzymińska była wtedy jednopasmową ulicą przeciętą przejazdem kolejowym, więc trzeba było liczyć się z postojem przed szlabanem. Była to już druga strefa taxi, więc dojazd kosztował więcej. A ulica Wincentego od PGR-u leciała na wprost, na tyłach dzisiejszego ratusza i była cała w dziurach, więc kiedy padał deszcz samochody stawały tam w kałużach z zalanym silnikiem.
No i Teatr Muzyczny na Targówku, czyli dzisiejsza Rampa…
To był szczęśliwy zbieg okoliczności, że zamieszkałam w okolicy. Byłam tam solistką i żeby nie spóźnić się na próby, codziennie biegałam od domu do teatru. A i tak się spóźniałam. Wtedy teatr stał odosobniony w szczerym polu, a wzdłuż ul. Kołowej, odbiegającej od Wincentego w stronę teatru, były ogródki działkowe. Dziwiliśmy się, skąd w ogóle biorą się widzowie. Ale to były czasy, kiedy widzów dowożono autokarami, więc przed sceną zawsze było pełno.
Może dlatego, że występowali tam świetni artyści.
Może… W tym czasie oprócz mnie przez teatr przewinęło się dużo znaczących nazwisk. Danuta Rinn, Zosia Kamińska, Bogdan Czyżewski, Grzegorz Markowski. Z Grzesiem jest zresztą związana bardzo zabawna historia. To było jeszcze zanim dołączył do Perfektu i został gwiazdą rocka. Chciał śpiewać w tym teatrze, ale żeby dostać pracę to musiał przejść przez konkurs. No i miał problem, bo słabo tańczył krakowiaka. O mało go nie odrzucili. Ale Włodek Korcz, który był wtedy szefem muzycznym Rampy, od razu wyłapał jego talent wokalny i mimo zawalonego egzaminu przez parę lat Grzegorz Markowski regularnie śpiewał na Targówku. A byli przecież tacy, którzy świetnie tańczyli krakowiaka, a niczego w życiu nie osiągnęli.
Gdzie dziś w naszej dzielnicy można spotkać Alicję Majewską?
Wciąż nieraz tu śpiewam. Dawałam koncerty w urzędzie dzielnicy, w domu kultury, w parku i nawet w kościele przy Tykocińskiej. A poza sceną… Lubię basen Polonez, na którego ponowne otwarcie nie mogłam się doczekać. Na pewno można mnie też spotkać na bazarku przy Kondratowicza, mam tam swoje miejsca gdzie kupuję i wędliny i oscypki i kwiaty. Z kolei w piekarni szwajcarskiej na Malborskiej zawsze kupuję bułki korzenne. Brakuje mi tylko apteki, która niedawno zamknęła się na rogu Kondratowicza i Bohuszewiczówny. Lubiłam ją, mimo że była droga.
Rozmawiała: Aleksandra Zielińska
Alicja Majewska (ur. 30 maja 1948 r. we Wrocławiu). Polska piosenkarka, debiutowała w 1968 r., w latach 70-tych współtworzyła zespół Partita i była związana z Teatrem na Targówku, ale największą sławę zdobyła śpiewając solowo. Jej największe przeboje to m.in. „Być kobietą“, „Jeszcze się tam żagiel bieli“, „Odkryjemy miłość nieznaną“, „To nie sztuka wybudować nowy dom“. Regularnie współpracuje z kompozytorem i pianistą Włodzimierzem Korczem (jednak, wbrew temu co wielu sądzi, nie są małżeństwem…).
Polecamy rozmowy z innymi znanymi artystami mieszkającymi na Targówku:
Tomasz Kot: Hans Kloss z Targówka
Tratatata, moja babcia mieszkała na Zaciszu od 45 roku, przyprowadziła się z Pragi gdzie Niemcy zbombardowali jej dom, razem z sąsiadami elektryfikowała ulicę Spójni, sami kupowali słupy. Wielkie mi co że wprowadziła się do „slumsów” na gotowe ……. Zelnik też przyszedł na gotowe do teścia
oj, nie zgodzę się, że Rampa stała w szczerym polu. Wokół było wiele małych domków. Aż tak bardzo to się nie zmieniło