Trwa wyścig z prawnikami próbującymi przejąć grunty pod szkołami i przedszkolami w Warszawie. Na Targówku zagrożone są dwie placówki.
W całej Warszawie prawnicy i przedsiębiorcy próbują odzyskać działki przejęte tzw. dekretem Bieruta. Wiele gruntów trafiło już w ten sposób w prywatne ręce, ale apetyt przejmujących nie słabnie. Teraz na celownik wzięli szkoły i przedszkola. Zbudowane oczywiście po wojnie, ale na działkach które w całości lub częściowo przed wojną należały do osób prywatnych.
Największy kłopot mają obiekty, które leżą w miejscach nieobjętych żadnymi planami zagospodarowania przestrzennego. Wtedy, w przypadku odzyskania terenu, nowi właściciele bez kłopotu mogliby np. na boiskach czy placach zabaw zacząć budować bloki albo sklep, albo nawet spróbować zamknąć oraz zburzyć placówkę.
Plan zagospodarowania przestrzennego chroni działki na których stoją szkoły i przedszkola przed zmianą funkcji oświatowej (choć nie chroni miasta przed roszczeniami finansowymi).
Ratusz przygotował listę placówek oświatowych objętych roszczeniami. Na Targówku zagrożone są dwie: przedszkole nr 95 im. Króla Maciusia przy ul. Korzona oraz szkoła podstawowa nr 28 im. Stefana Żeromskiego na ul. Gościeradowskiej.
Plany miejscowy dla całego Targówka Mieszkaniowego powstawał już kilkanaście lat temu, ale nigdy go nie dokończono. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Dlatego teraz władze miasta próbują ratować szkoły i przedszkola tworząc tzw. mikroplany. Czyli plany miejscowe dla bardzo małego terenu. W tym tygodniu ukazało się ogłoszenie o przystąpieniu do przygotowania planów zagospodarowania obejmujących teren przedszkola przy Korzona i szkoły przy Gościeradowskiej. Obie placówki położone są w atrakcyjnych miejscach, obie mają też dość duże działki: przedszkole z placem zabaw, a szkoła z boiskiem.
Procedura potrwa zapewne kilka miesięcy. Po jej zakończeniu… nic nie powinno się zmienić. To znaczy szkoła powinna zostać szkołą, a przedszkole przedszkolem.
Wg stanu na marzec 2014 r. na Targówku znajduje się aż 131 różnych nieruchomości odebranych Dekretem Bieruta, do których zgłosili roszczenia dawni właściciele, handlarze roszczeniami lub osoby niezwiązane z dawnymi właścicielami, ale wykorzystujące kruczki prawne do przejęcia miejskich gruntów.
„Apetyt przejmujących nie słabnie” – ci ludzie tylko walczą o to co im ówczesna władza zabrała. A jak nie chcą dać odszkodowania to musza zabierać boiska.
No cóż metro się zbliża myślę że zabudują i przedszkole i całą Orańską … wszystko w zasadzie jest przygotowane
Problem mozna bylo rozwiazac juz dawno – zapewne wiekszosc z prawowitych wlascicieli zgodzilaby sie na zamiane na nieruchomosci miejskie.
Zobaczcie sobie ile lokali etc. miasto oferuje na sprzedaz. Wystarczy pozamieniac to wg. realnej wartosci gruntu i gotowe.
Zeby bylo smieszniej to bodajze w Warszawie byly przypadki, ze likwidowano szkoly i z racji braku pretensji spadkobiercow(bo czesc mogla bezpotomnie umrz. etc.) po prostu je sprzedawana lub burzono…
„[…} nigdy go nie dokończono. Dlaczego?” – bo istnieje w Warszawie lobby, które jest zainteresowane przejmowaniem za bezcen tych terenów, skupowaniu roszczeń i handlu nimi, już nawet nie w imieniu „właścicieli”, a jedynie deklarując ich poszukiwanie. Dekret Bieruta był krokiem niezbędnym do odbudowy zrujnowanego przez nazistów miasta. Warszawa (szpitale, szkoły, urzędy i domy mieszkalne) podnoszona była z ruin wysiłkiem całego społeczeństwa, wcale nie z prywatnych funduszy dawnych tzw. właścicieli. Warto pamiętać, że nawet II RP nie zwracała powstańcom styczniowym majątków zarekwirowanych przez zaborcę.
wszystko kupia. jeszcze chwila i zamiast GKP bedzie kolejne osiedle :) tak sie robi w Polsce interesy
Bzdura MOMIR. Nie słyszałeś o tym, że często takie działki przejmują osoby nie mające nic wspólnego z przedwojennymi właścicielami? Słyszałeś o procederze odzyskiwania takich działek dla fikcyjnych czy podstawionych spadkobierców? Tak naprawdę korzystają na tym zupełnie inne osoby, które znalazły sposób na wyciągnięcie od państwa cudzych działek.
a kiedy wreszcie nowa szkoła na Elsnerowie?
Powinni zakonczyć sprawę oddawania gruntów z dekretu. Stan zatrzymać tak jak jest. Wiadomo, że często budynki były zadłużone, albo zburzone w czasie wojny. Spadkobiercy często wymyśleni. Jak daleko sięgać z oddawaniem- do rozbiorów, do średniowiecza? Koszmar polski, nierozwiązany i chyba nigdy nie będzie. Polacy nie potrafią gospodarować się w swoim kraju.