Nie, Teatr Rampa nie był fragmentem socrealistycznego metra. Ale wielkie piwnice na Targówku Fabrycznym owszem.
Chyba już wszyscy wiedzą, że zbliżająca się budowa metra w stronę naszej dzielnicy będzie „powtórką z rozrywki”. Pierwszą, nieudaną próbę zbudowania kolejki podziemnej przeprowadziły komunistyczne władze Warszawy na początku lat 50. XX wieku.
Ciekawy artykuł o budowie metra w tamtych czasach ukazał się kilka dni temu w „iZTM”, biuletynie Zarządu Transportu Miejskiego (nr 4/86/2015). Poniżej przedrukowujemy jego fragmenty, dotyczące bezpośrednio metra na Pragę i dalej na Targówek.
14 grudnia 1950 roku Prezydium Rządu podjęło uchwałę o budowie metra warszawskiego według nowej koncepcji. Najprawdopodobniej naciski ze strony Rosji sprawiły, że zdecydowano się na metro głębokie. W Śródmieściu przebiegać miało 30-40 metrów pod ziemią. Pod Wisłą planowano tunel, którego szerokość zapewniłaby możliwość przejazdu wagonów kolejowych, co w przypadku zniszczenia mostów kolejowych miało znaczenie strategiczne. Położone głęboko stacje i tunele mogłyby być wykorzystywane również jako schrony dla mieszkańców.
Plan zakładał wybudowanie w ciągu 15 lat linii o łącznej długości 36,5 kilometra. Łączyć miały Młociny i Służewiec, Wolę i Grochów oraz plac Narutowicza i Żerań. Plan robót zakładał otwarcie do 1957 roku przejazdu z dworca Wileńskiego do stacji Dworzec Gdański.
1 stycznia 1951 roku Biuro Projektów Szybkiej Kolei Miejskiej zostało przekształcone w przedsiębiorstwo Metroprojekt, do którego skierowano specjalistów z całego kraju i w czerwcu 1951 roku ruszyła budowa. Rozpoczęto ją od kopania 17 szybów, z których najgłębsze schodziły nawet 60 metrów poniżej poziomu warszawskich ulic. To z nich górnicy mieli rozpoczynać drążenie tuneli i stacji.
Nie zapomniano o stronie estetycznej warszawskiego metra. Ogłoszono konkurs na projekt dwóch pierwszych stacji – Dworzec Wileński i Plac Teatralny. Projektanci zrozumieli sugestie i przedstawione prace nawiązywały do „wspaniałych podziemnych pałaców” metra moskiewskiego. Zakładano, że pasażerowie będą rozpoznawać stacje nie tylko po nazwie, ale i po architekturze, kolorze i wystroju. Z tego powodu stacja Plac Teatralny została poświęcona sztuce, zaś tematem dekoracji stacji Dworzec Wileński miało być wyzwolenie Warszawy. Styczeń 1953 roku przyniósł rozstrzygnięcie konkursu. Jury chwaliło nagrodzone prace za nawiązania do tradycji postanisławowskich, zlikwidowanie efektu przebywania w rurze.
Tymczasem budowa postępowała naprzód, a sami górnicy byli kreowani przez prasę na bohaterów Warszawy. Maszerowali w pochodach niosąc transparenty z niepozostawiającymi wątpliwości hasłami „Budujemy METRO!”. Pierwszy fragment tunelu po praskiej stronie – zaczynający się na powierzchni i stopniowo schodzący pod ziemię – był budowany metodą odkrywkową. W kwietniu 1953 roku zmontowana została tarcza do drążenia tunelu, która wkrótce miała ruszyć w kierunku Wisły.
Niemal od razu górnicy natrafili na nasączony wodą piasek, który wdzierał się do wykopów. Z wodą walczono na kilka sposobów: wypompowywano ją, co sprawiało, że wysychały okoliczne studnie, mrożono grunt i pompowano do szybów sprężone powietrze. To z kolei wymuszało budowę kesonów dla pracujących pod ziemią górników.
28 października 1953 roku rząd podjął decyzję, która zaskoczyła wszystkich – prace zostały wstrzymane. Zdecydowano się kontynuować jedynie budowę odcinka doświadczalnego pomiędzy ulicami Mieszka I i Szwedzką. W roku 1955 ograniczono budżet i na te prace. Postanowiono jednak doprowadzić budowę do takiego etapu, w którym możliwe będzie odpowiednie jej zabezpieczenie. Plany te zrealizowano w ciągu dwóch lat i w 1957 prace definitywnie przerwano.
Ostatecznie udało się wybudować około 1300 metrów tunelu i wielką komorę rozjazdową w okolicy ulicy Szwedzkiej. Miała ona długość 57 metrów, 12 metrów szerokości i 11 wysokości. W celu zabezpieczenia wykonanych konstrukcji zdecydowano się zalać je wodą, co miało pomóc w ponownym ich wykorzystaniu, po przyszłym wznowieniu robót. Wykopane podczas budowy szyby zostały przykryte betonowymi stropami, a przedsiębiorstwo Metrobudowa rozwiązane. Teren planowanej stacji postojowej przy Mieszka I przeznaczono na siedzibę Warszawskich Zakładów Telewizyjnych, w schodzącym pod ziemię tunelu ulokowano Centralne Piwnice Win Importowanych, a cenzura zabroniła używania słowa „metro”.
Cały artykuł przeczytacie w biuletynie „iZTM” dostępnym na stronie internetowej ZTM (konieczna rejestracja)
ZTM- bardzo duże zatrudnienie, limuzyny, olewanie głosów ok. 2 tys pasażerów, marnotrawienie pieniędzy na linie krążące po krzakach z powietrzem (Sokola, 512) i w jedną stronę (412, E7, E3), kontrole w Wielki Piątek pod cmentarzami (gdy Chrystus umarł za ludzi), wnioski do komornika o zajęcie mieszkania za 2 tys. długów. Kiedyś za wszystko odpowiadały jedne MZK, DZIŚ TRZEBA MNOŻYĆ POSADKI!!!
@up: Akurat wymienione przez Ciebie linie 412, E-3 i E-7 cieszą się sporą frekwencją w czym nie przeszkadza ich jednokierunkowość… 512 skierowano do Metra Stadion, aby utrzymać lokalne połączenie na Pradze. I wytłumacz co jest złego w kontrolach pod cmentarzami w Wielki Piątek…
Lokalne połączenie na Jagiellońskiej (200 m od Targowej) jest tak samo uzasadnione jak lokalne połączenie na Białostockiej, Kolejarskiej, Smoleńskiej. Z jednej strony protesty przeciw autobusom zawracającym na Jagiellońskiej, z drugiej głosy o lokalne połączenie- ktoś tu wciska propagandę. A te linie cieszą się frekwencją, bo ludzie nie mają wyboru, muszą czymś dojechać do tego Wileńskiego.
teraz nawet Chrystus zostal wmieszany w nasza komunikacje.
na Jezusa oddajcie 512 na Szczesliwice!!!
” kontrole w Wielki Piątek pod cmentarzami (gdy Chrystus umarł za ludzi),” – jak ktoś jest katolikiem, to chyba zna zasadę swojej wiary: „Nie kradnij”, i w ten dzień to nawet powinno mu zależeć na wyłuskaniu kradnących faryzeuszy?
spokojnie juz zmarwstychstalem. prosze grzecznie kupowac bilety i ladowac karty miejskie. i placcie podatki w Warszawie- oddajcie Warszawie co warszawskie.
Piekna stacja, szkoda ze nie udało sie wtedy wybudowac metra, dzis Warszawa bylaby innym miastem. Kiedys potrafili robic wielkie rzeczy! Dzisiejsza stacja Swietokrzyska jest brzydka i ciasna. W ogóle warszawskie są za ciasne. Wtedy wzorowali sie na rosyjskiej architekturze, ale trzeba przyznać ze moskiewskie stacje są piękne.
Te nowe stacje są paskudne, szczególnie ta guanoczcionka z nazwą stacji na ścianie, a te mikroprzejścia między schodami a stacją są niebezpieczne! Oby nasze wyglądały mniej pstrokato. Już lepszy byłby sam beton bez ozdobników jak na festynie. Pierwsze stacje z pierwszej linii jednak wyglądają najlepiej, ale szkoda, że nie ma takich, jakie miały być w latach 50.
W artykule oczywiście roi się od anty-PRLowskiej retoryki, jak wszędzie zresztą po 1989. Opis zapomniał tylko dodać iż budowę metra wstrzymano po śmierci Stalina i rozpoczęciu okresu „Odwilży”. Gdyby budowę rozpoczęto wcześniej, to by metro było. Tożsame Sowieci wybudowali w każdym większym mieście Ukrainy.