Skąd nagle w środku II wojny światowej pojawiły się w okupowanej Warszawie pomarańcze i bułgarskie papierosy? Przeczytajcie.
Historię te znaleźliśmy w artykule „Cichociemni ze Wschodu” na portalu ciekawostkihistoryczne.pl, opisującym działalność polskich żołnierzy z grupy dywersyjnej, przerzuconych w lecie 1941 roku do Generalnej Guberni z terenu ZSRR.
Godny polecenia jest cały artykuł, ale naszą uwagę przykuł wątek opowiedziany „na marginesie” akcji dywersantów – którzy budując swoją siatkę wywiadowczą współpracowali nie tylko z ZWZ (AK), ale też… złodziejaszkami z Targówka!
Nazwani romantycznie „niebieskimi ptakami” mieszkańcy naszej dzielnicy okradali niemieckie wagony towarowe z pociągów na warszawskim węźle kolejowym. I któregoś dnia przekazali dywersantom, że na front jedzie szereg chłodni z silną ochroną. Ponieważ istniały podejrzenia, że wagony mogły zawierać gazy bojowe, należało sprawdzić ich zawartość.
Jak przebiegła ta akcja, wiadomo dzięki spotkaniu żołnierzy z jednym z owych „cwaniaków” z Targówka:
Wyjaśniło się, że w wagonach-chłodniach wieziono na front wschodni południowe owoce, w owych czasach szczególny rarytas, stąd i ścisła ochrona transportu. Nasi chłopcy zorganizowali wtedy formalny atak na pociąg, jedni odciągnęli uwagę Niemców, inni w tym czasie włamali się do wagonu. Były ofiary, ale o takich rzeczach niechętnie się w tym towarzystwie mówiło.
Podobno cały Targówek i pół Warszawy objadało się wtedy niemieckimi pomarańczami. Przy innej okazji chłopcy z Targówka obrobili wagon papierosów – i nazajutrz w całej stolicy handlowano bułgarskimi papierosami.
Ciekawa historyjka, prawda?
Cały artykuł o „Cichociemnych ze Wschodu” znajdziecie tutaj.
Zdjęcie na górze: Takie parowozy ciągnęły niemieckie pociągi podczas II wojny światowej /fot. Muzeum Komunikacji