Wypadek czołgu na Radzymińskiej

13
Share

Dziś nietypowa rocznica: wielkiej kraksy polskiego czołgu na środku Zacisza. Doszło do niej tuż przed wojną, 25 kwietnia 1939 roku.

 

Wypadki samochodowe na ulicy Radzymińskiej są dziś codziennością. Więc dla odmiany wspominamy kraksę z przeszłości, ale nie byle jaką: głównym jej bohaterem był polski czołg pościgowy 10TP.

Do wypadku doszło 25 kwietnia 1939 roku na skrzyżowaniu ul. Radzymińskiej i Jórskiego o świcie. Portal fotopolska.eu szczegółowo opisuje, jak to się stało:

Na ulicy Radzymińskiej w Warszawie wojskowemu pojazdowi jadącemu na czele kolumny zajechał drogę motocyklista. Mechanik, chcąc uniknąć kolizji, gwałtownie skręcił w prawo i wjechał czołgiem do rowu. Gąsienice wyszły spod kół nośnych. Dopiero po rozebraniu części chodnika udało się z powrotem nałożyć gąsienice. W czasie tych prac czołg od niepowołanych oczu częściowo chroniła zarzucona na wieżę brezentowa płachta. Nadal jednak czołg nie był w stanie o własnym napędzie wydostać się z rowu na jezdnię, ani zjechać w głąb. Także konieczne było usunięcie kolejnych płyt chodnika, zdjęcie lewej taśmy gąsienic oraz podkopanie ściany rowu, aby zniwelować przechył wozu. Z pomocą ciągnika artyleryjskiego C7P czołg ściągnięto na dno rowu. Potem założono gąsienice i 10TP już o własnych siłach mógł wydostać się z rowu i kontynuować jazdę drogą.

W wypadku nikt nie odniósł obrażeń. Za to było dostatecznie dużo czasu, żeby obfotografować rozbity czołg – i przy okazji przedwojenną ulicę Radzymińską.

 

Wypadek czołgu na ul. Radzymińskiej / źródło zdjęć: fotopolska.eu

 

W opisie wypadku jest mały błąd: wtedy to jeszcze nie była Warszawa. Czołg wyleciał z drogi w miejscu, gdzie dziś jest przystanek autobusowy „Jórskiego 01” w stronę Pragi (naprzeciwko OBI). W 1939 roku granica Warszawy przebiegała dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej – w okolicy skrzyżowania Radzymińskiej z dzisiejszą ul. gen. Rozwadowskiego.

Sama Radzymińska była wówczas zupełnie inną, elegancką ulicą: na ulicy leżał bruk, biegły równe chodniki, rosły szpalery drzew (a po drugiej stronie drogi jeździła kolejka wąskotorowa). Zabudowa też była inna niż dziś – z budynków widocznych na powyższych zdjęciach praktycznie żaden nie dotrwał do naszych czasów. Przykładowo elegancki domek z datą „1930” spłonął już cztery miesiące po tym wypadku, podczas kampanii wrześniowej…

Na zakończenie kilka słów o tym, co w czasach pokoju robił czołg na ul. Radzymińskiej. Otóż 10TP był prototypem polskiej konstrukcji – w założeniu miał to być szybki czołg pościgowy, wyposażony zarówno w gąsienice, jak i zwykłe koła (dzięki którym na drodze potrafił rozpędzić się do 75 km/h). Wypadek na Zaciszu miał miejsce pod koniec długiego testu w terenie – w ciągu trzech dni czołg pojechał z Warszawy do Grodna i z powrotem.

Jednak testy nie wypadły pomyślnie: okazało się, że 10TP miał dużo usterek i jeszcze przed wybuchem wojny zrezygnowano z jego produkcji. Wypadek na Radzymińskiej nie wynikł jednak z powodu usterek, ale – to brzmi znajomo także w naszych czasach – motocyklisty.

 

13
0
Co myślisz na ten temat? Napisz swój komentarzx