Pierwsza Jadłodzielnia w naszej dzielnicy działa na Bródnie. O co chodzi i ile to kosztuje?
Uwaga, artykuł nieaktualny. Po kilku miesiącach działalności Jadłodzielnia na Bródnie została zamknięta (czytaj tutaj)
Mówiąc w skrócie, „jadłodzielnia” to punkt służący do nieodpłatnej wymiany żywności. Każdy, kto ma niepotrzebne (ale zdatne do spożycia) jedzenie, zamiast wyrzucać je do śmietnika, może przynieść do punktu i je za darmo oddać. A jeśli znajdzie tam jakiś interesujący dla siebie inny smakołyk, może go za darmo zabrać. Po angielsku nazywa się to „foodsharing”.
Pierwsza w dzielnicy Targówek – i już 10. w Warszawie – Jadłodzielnia została oficjalnie otwarta na Bródnie przy ul. Bazyliańskiej 1 (tuż obok poczty i apteki).
Ten ogólnodostępny punkt składa się z lodówki oraz szafki. Każdy, kto nie ma możliwości lub pomysłu zagospodarowania nadającej się do spożycia żywności może przynieść ją do Jadłodzielni i zapobiec jej zmarnowaniu. Każdy może także poczęstować się produktami, które się tam znajdują. Z żywności mogą skorzystać wszyscy – zarówno osoby ubogie, jak i zamożne, które chcą po prostu czegoś spróbować.
Adres, w którym działa bródnowska Jadłodzielnia nie jest przypadkowy. Lodówka i szafka do wymiany żywności znajdują się w Sklepowisku, sklepie społecznym działającym na Bazyliańskiej 1 już od półtora roku. Przyjmuje on używane rzeczy, które jednym są już niepotrzebne i sprzedaje je tanio najbardziej potrzebującym, a zyski przeznacza na pomoc dla najbiedniejszych. Więcej o Sklepowisku pisaliśmy tutaj.
Teraz Sklepowisko oraz Jadłodzielnia działają pod jednym adresem przy ul. Bazyliańskiej 1. W dni powszednie są czynne w godz. 11:00-19:00, a w soboty 11:00-15:00 (w niedziele zamknięte).
Macie dobre, ale niepotrzebne jedzenie? Nie wyrzucajcie go do śmieci, tylko oddajcie do Jadłodzielni na Bródnie!
Co można zostawić w Jadłodzielni, a czego nie można? Szczegóły na plakacie:
1. A potem przychodzą „potrzebujący” w rodzaju wesołków z działek, którym po kupnie mocnych kustoszy i amareny w biedrze nie starcza już na chleb. Lepiej nakarmić głodne zwierzaki.
2. Apel powinien zostać wystosowany do SKLEPÓW koncernowych. Codziennie wyrzuca się tam bardzo dużo jedzenia do śmietników. Owe przybytki obserwuja kamery. Nie płaci się podatków, więc kolejny, od darowizn nie byłby dopuszczalny. Takie mamy prawo. Polskie, okradane przez rządzących społeczeństwo kokosów do podziału nie ma.
Uwielbiam Sklepowisko – wspaniała idea i niesamowici Ludzie :-)
Kustosz Mocny powiedział jak jest podpisuję się pod tym!
Problem w tym, że lwia część jedzenia, którą wyrzucają Polacy, jest „nadgryziona”. Raczej do jadłodzielni nie przyniesiemy otwartej puszki z sardynkami, gdzie tylko jednej rybki brakuje albo ledwo obgryzionego udka kurczaka. To jest ponad 90% wyrzucanego jedzenia. Tuż po świętach zaciszańskie kanałkowe kaczki w ogóle nie kwapiły się do jedzenia chleba, o który dziś się biją. Ktoś musiał zjeść te wypchane po brzegi marketowe kosze… ;-) Może zakaz handlu w niedziele ograniczy marnotrawstwo i zmusi społeczeństwo do planowania zakupów. Nie ma tego złego.
Dobry pomysł :)
Fajny pomysł dla biednych snobów z brodą na papę smerfa, w spodniach siostry i z gołymi kostkami :P
Taki uszczypliwy żarcik…
Nie jestem wesołkiem z działek, nie piję piwa, nie jestem snobem i nie cierpię mody na gołe kostki. Spodnie mam własne, brody z racji płci nie hoduję, ale za to bardzo dziękuję za pyszne pulpety w sosie chrzanowym po Wielkanocy, właśnie z Jadłodzielni Sklepowisko. U nas po Świętach nic nie zostało, wróciłam do pustej lodówki a marzyłam o domowym jedzeniu. Dzięki, że ktoś się ze mną podzielił :)