Jacek Bończyk: mój Targówek

3
Share

Właśnie wydał płytę z piosenkami Stanisława Staszewskiego, ale jego głos znacie także z telewizji, kina, teatru, a może nawet waszego osiedlowego sklepiku. Rozmawiamy z Jackiem Bończykiem – aktorem, piosenkarzem oraz mieszkańcem Targówka!

Fot.: Andrzej Świetlik

Targówek.to: Od kiedy mieszka pan na Targówku?
Jacek Bończyk: …a konkretnie na Zaciszu. Mniej więcej od czterech lat. Wcześniej mieszkałem w okolicach ul. Wyspowej, a półtora roku temu przeniosłem się bliżej nad Kanałek.

Skąd ten wybór?
To nie był przypadek. W Warszawie mieszkałem już w ścisłym Śródmieściu, na Powiślu, na Mokotowie, pod Ursusem, w okolicach Wilanowa, na Kabatach, pod Piasecznem…  Ale najlepiej  jest mi właśnie na Zaciszu. Przede wszystkim dlatego, że jest tu więcej przestrzeni. Zachwyca mnie Kanałek Bródnowski –  jest zadbany, pływają w nim kaczki, a w zeszłym roku nawet widziałem łabędzia.

Największe zalety tej okolicy?
Najważniejsze jest dla mnie to, że nie słyszę tu hałasu miasta. Ja wiem, jak to miasto szybko żyje. Ale już nie potrzebuję tego tempa. Na Zaciszu rzeczywiście jest prawdziwe zacisze. Kiedy przyjeżdżają do mnie znajomi, to się dziwią, że w Warszawie, 20 minut samochodem od Centrum, są jeszcze miejsca gdzie jest naprawdę cicho. Poza tym – może zabrzmi to trochę naiwnie – czuję się tu bezpieczniej niż w Śródmieściu.

Życie zrobiło się trudniejsze, odkąd budowa metra odcięła Targówek od reszty Warszawy.
Jestem w uprzywilejowanej sytuacji, bo z racji wolnego zawodu nie muszę codziennie rano jeździć w korkach. Po zamknięciu trasy W-Z sprawdziłem wszystkie objazdy i w końcu wybrałem Most Gdański. Za nim parkuję samochód i wsiadam poprostu w metro. Dzięki temu mam pewność, że dojadę na czas i jeszcze mogę sobie poobserwować ludzi. Ale jeśli nie muszę, w ogóle nie przejeżdżam przez Wisłę. Wszystko, co trzeba mam pod ręką.

Na przykład?
W okolicach Urzędu Dzielnicy jest włoska knajpka, która jest jednocześnie pizzerią z prawdziwego zdarzenia. Już nie muszę jechać do Centrum, żeby zjeść dobre włoskie danie. Gdy chcę iść do kina, jadę na Głębocką. Zakupy robię w okolicach Ikei. Jestem rzadkim przypadkiem mężczyzny, który lubi kupować drobiazgi dla domu, więc często zaglądam do AlmiDecor lub do Farmy Kolonialnej. Nie cierpię za to przymierzania ubrań, więc jeśli np. potrzebuję spodni, jadę do Centrum Targówek i w jakimś sklepie kupuję od razu cztery pary. Z zupełnie innej beczki – podoba mi się też, że niedaleko domu mam miejsce, gdzie można pojeździć konno.

Na Zaciszu podoba się nie tylko panu.
Niedawno przeprowadziła się tu z Dolnego Śląska moja mama. Bardzo szybko się tu odnalazła. Cały czas chadza do Domu Kultury „Zacisze”. Jest zachwycona, że ma tam i chór i tańce i wykłady na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. To niezwykłe!

Na chwilę wyjedźmy z Targówka… W styczniu wydał pan płytę z piosenkami autorstwa Stanisława Staszewskiego, ojca Kazika. Dlaczego właśnie on?
Pierwszy raz usłyszałem te piosenki na długo zanim nagrali je Kazik i Kult. W latach 80. „Baranka” i „Celinę” śpiewał Jacek Kaczmarski. Zafascynowały mnie, więc dotarłem do legendarnej kasety, którą senior Staszewski nagrał w Paryżu w latach 60. Wróciłem do niej rok temu. Wyreżyserowałem spektakl „Nie dorosłem” z piosenkami Stanisława w Teatrze Syrena i myślałem, że to już wyczerpuje temat. Ale mój mistrz Wojciech Młynarski powiedział, że spektakl jest świetny i że powinienem jeszcze nagrać płytę.

Dlaczego nie ma na niej słynnego „Baranka”?
Lepiej niż Kazik z całą pewnością bym go nie zaśpiewał.  Zresztą z premedytacją postanowiłem wyeliminować z płyty ewidentne hity. „Baranka” śpiewam za to na koncertach jako bis.

Oprócz utworów Staszewskiego, śpiewa pan też m.in. Ciechowskiego, Tuwima… A kiedy usłyszymy piosenki Jacka Bończyka?
Cały czas można je usłyszeć! Od kilku lat tworzymy zespół razem ze Zbyszkiem Krzywańskim, gitarzystą Republiki. Wydaliśmy już dwie płyty („Depresjoniści”, „Ideologia snu”) z moimi tekstami i jego muzyką. Oprócz tego gram w Teatrze Capitol i w Romie, piszę i reżyseruję autorskie spektakle teatralne, zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci.

Dzieci pewnie znają pana głos najlepiej.
Były lata, kiedy większą część dnia spędzałem w studiach dubbingując kreskówki. Od lat daję polski głos np. Kudłatemu ze „Scooby Doo”. To bywa zabawne: na co dzień jestem aktorem, reżyserem, autorem, działam z grupą ludzi, za których jestem odpowiedzialny – po czym ląduję w studiu, gdzie muszę „zgłupieć”, znaleźć w sobie idiotyczny śmiech i wbić się w postać żarłocznego faceta z jeszcze bardziej żarłocznym psem.

Albo stać się kukiełką.
Zgadza się. W najnowszych „Muppetach” zagrałem niebagatelną postać: Waltera, największego fana Kermita, który powoduje, że Muppety zbierają się znowu razem i robią wielkie show.

Słyszymy pana w radiu, telewizji, kinie – a kiedy usłyszymy i zobaczymy na Targówku?
Ostatnio o tym myślałem. Gram przecież koncerty z nową płytą, występujemy w całej Polsce, więc czemu nie tu? Zastanawiam się nad koncertem w DK „Zacisze” lub DK „Świt”, ale jeszcze nie doszło do konkretów.

Ostatnie pytanie: Targówek to…
Targówek to moje prawdziwie zaciszne miejsce.

Rozmawiała: Aleksandra Zielińska

 


 

Jacek Bończyk (ur. 31 maja 1967 w Wałbrzychu) – polski aktor teatralny i filmowy, piosenkarz, autor tekstów piosenek, scenarzysta i reżyser spektakli muzycznych. Wokalista i gitarzysta formacji rockowej  Bończyk/Krzywański. Jest absolwentem wydziału aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie – Wydział Zamiejscowy we Wrocławiu (rocznik 1992). Chętnie sięga po teksty poetyckie i piosenki autorów francuskich. (www.jacekbonczyk.art.pl)

 

 

3
0
Co myślisz na ten temat? Napisz swój komentarzx