Budynek za 19 mln zł dostępny tylko dla wybranych

26
Share

Po tym liście od czytelniczki uznaliśmy, że to jakieś wymysły i opisana w nim sytuacja jest niemożliwa. Ale niestety – duch Stanisława Barei wciąż unosi się nad Targówkiem.

Anna opisała w e-mailu do redakcji swoją wizytę w nowym budynku Ośrodka Pomocy Społecznej przy ul. św Wincentego 87. To ten duży blok, w którym przez lata znajdował się hotel robotniczy, a teraz jest siedziba kilku urzędowych instytucji, mieszkania komunalne, a w niedzielę mieściła się jedna z komisji obwodowych ds. referendum.

Wybrałam się do OPS na Wincentego w celu złożenia dokumentów potwierdzających przebywanie na urlopie wychowawczym. Udałam się tam z 17-miesięcznym synkiem. Podchodzę pod siedzibę, a tu zonk – brak podjazdu dla wózków, a schodów nie kilka a kilkanaście, więc musiałam wnieść synka na górę, wytłumaczyć żeby na mnie poczekał, zejść po wózek (cały czas drżąc o to czy nie postanowi iść za mną) i wnieść wózek. Oczywiście zejście wyglądało tak samo – napisała Anna.

Sytuacja może i normalna w wielu starych budynkach, ale tu uwaga: remont i przystosowanie tego bloku do nowej funkcji kosztowały 19 mln zł. Remont budynku na św. Wincentego 87 pochłonął większą część budżetu inwestycyjnego Targówka w ostatnich latach. Nie starczało na drogi, latarnie, place zabaw, boiska, bo cała kasa szła na ten budynek. Naprawdę nikt nie pomyślał o rodzicach z dziećmi w wózkach i o niepełnosprawnych? Szczególnie w instytucjach, które mają pomagać właśnie matkom, osobom starszym, niepełnosprawnym? To tu przychodzi się po becikowe, urlopy wychowawcze, pomoc społeczną dla osób niedołężnych!

To wydawało się niemożliwe. Pobiegliśmy na miejsce sprawdzić doniesienia Anny i… faktycznie. Wejście do budynku wygląda tak:

Wejście do budynku urzędu - klatka prawa stojąc frontem

Wejście do budynku urzędu – klatka prawa stojąc frontem

W środku znajdują się urzędy odpowiedzialne za zdrowie i politykę społeczną

W środku znajdują się urzędy odpowiedzialne za zdrowie i politykę społeczną

Oczywiście jest tez drugie wejście. Oto ono:

Wejście po lewej stronie, tutaj mieści się OPS

Wejście po lewej stronie, tutaj mieści się właściwy OPS

Tabliczka przy drzwiach informuje, że inwestycja powstała z funduszu Aktywny Targówek. Faktycznie „aktywny” skoro trzeba biegać z wózkiem po schodach. Ale niepełnosprawnym czy choćby o kulach pewnie nie jest do śmiechu.

Oczywiście podnośnik dla niepełnosprawnych istnieje, bo pewnie nikt nie dopuściłby budynku do użytku. Żeby go znaleźć, trzeba obejść klatkę i zajrzeć tam, gdzie kiedyś był… śmietnik. Tylko skąd ma to wiedzieć niepełnosprawny, skoro nikomu nie chciało się powiesić na drzwiach zwykłej kartki z informacją?

Winda ukryta po drugiej stronie klatki schodowej

Winda dla niepełnosprawnych ukryta po drugiej stronie klatki schodowej

Ok. Przyjmijmy, że osoba na wózku tylko przy pierwszej wizycie będzie miała problem z dostaniem się do budynku. Poczeka, przeklnie w duchu, może rzuci czymś w domofon, ale w końcu dowie się, jak trafić do windy.

Nie myślcie jednak, że czytelniczka Anna okazała się tak mało spostrzegawcza. Ona wraz ze swoim 17 miesięcznym synkiem skorzystać z windy nie może. Informuje o tym kartka na podnośniku – tutaj komuś chciało się ją powiesić.

OPS4

A więc Anna i wszyscy inni rodzice, którzy przyjdą do budynku z małymi dziećmi, muszą kłaść je na asfalcie i wdrapywać się z wózkiem po schodach. Dotyczy także dziadków i babci z wnukami, chyba że mają orzeczenie o niepełnosprawności.

Mamy nadzieję, że praktyka jednak jest inna: że Anna mogłaby wjechać podnośnikiem na górę (oczywiście gdyby go znalazła) i ochroniarz nie potraktowałby jej za to paralizatorem. Tylko czy nie można na to pozwolić oficjalnie? Czy 17-miesięczny synek od małego musi się uczyć, że zakazy są idiotyczne i trzeba je lekceważyć? A wystarczyłaby np. taka mała kartka:

 

 Szanowny Mieszkańcu

Jeśli nie możesz wejść po schodach, to zapraszamy do windy. Znajdziesz ją po drugiej stronie klatki schodowej.

 Urzędnicy

 

Na deser druga część listu Anny, która jako dobra obywatelka nie zostawiła sprawy samej sobie, tylko chciała interweniować. Oto jak jej poszło:

Oczywiście zadzwoniłam do Urzędu dzielnicy, a dokładniej do wydziału infrastruktury, gdzie przedstawiłam sytuacje i nagle cisza w słuchawce. Po upewnieniu się, że ktoś nadal jest po drugiej stronie, dostałam informacje, że Pan to ogólnie nie wie gdzie to zgłosić, bo on to tylko na zastępstwie jest i musiałby pochodzić po urzędzie i popytać, gdzie mam pisać w takiej sprawie, a ogólnie to mogę napisać do burmistrza.

Poprosiłam, żeby jednak Pan będąc w pracy pochodził i popytał, a ja oddzwonię (zostałam poproszona o tel za 30 min) i dowiem się, co udało się ustalić. Niestety telefonu już nikt nie odbierał, a ja nie miałam czasu na dalsze próby dodzwonienia się.

Tę część historii zostawimy już bez komentarza.

26
0
Co myślisz na ten temat? Napisz swój komentarzx