W zasadzie można to wydarzenie potraktować humorystycznie. Choć przy odrobinie mniejszym szczęściu mogło skończyć się tragedią.
Do zdarzenia doszło w biały dzień, a właściwie w białe popołudnie, pod komisariatem policji na ul. Chodeckiej. Kiedy na parkingu pod jednostką parkował opel, zastępca dyżurnego spostrzegł, że chyba coś jest nie tak z zachowaniem kierowcy.
Gdy 32-letni Sebastian K. wszedł na komisariat wątpliwości już praktycznie nie było: od mężczyzny niosła się woń napoju, którego kierowcom pić nie wolno. Parę chwil potem wszystko było już oficjalnie udokumentowane. Badanie alkomatem wykazało, że 32-letni mistrz parkowania pod komendą miał promil alkoholu w organizmie.
Zebranie materiału dowodowego było tym razem banalnie proste. Sebastian K. szybko usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu będąc w stanie nietrzeźwości i bez oporu przyznał się do winy, od razu dobrowolnie poddając karze.
Można się po prostu śmiać z głupoty Sebastiana K., ale dodajmy, że w prowadzonym przez niego samochodzie jechało dwoje dzieci: 16-letnia dziewczyna oraz zaledwie dwulatek. I to już przestaje być śmieszne.
Policjanci nie ujawniają, z jakiego powodu pijany kierowca przyjechał samochodem wprost na komisariat.
Przyjechał przed podróżą zbadać się na alkomacie czy już może prowadzić czy jeszcze ma promile.. Widać jeszcze miał… No ale jak ktoś garuje do nocy w dzień przed wyjazdem w dalszą podróż, to znaczy że jest tempakiem. Mi też się zdarzyło wpaść na ten komisariat, żeby mieć 100% pewności no ale ja robiłem to na piechotę i zawsze wychodziło mi 0,00%
Tytul niezly :-). W sumie jesli na swiecie jest chocby 1 na milion mogacych prowadzic po pijanemu jak trzezwy to moze powinni miec takie prawo. Ale po przejsciu np. specjalnego badania jazdy pod wplywem na dostosowanym torze. Po takiej probie wiekszosc moze by sobie odpuscila i zapamietala, ze nie sa „niesmiertelni”…
Zastępca dyżurnego zdaje się tam cały czas pilnuje żeby nikt nie parkował pod komisariatem. Kiedyś tam byłem i bez przerwy „lukał” gdy tylko podjechał jakiś wóz :-)