Po co jest ochrona nad zalewem przy Bardowskiego? [LIST]

22
Share

Pan Gracjan wybrał się na spacer nad zamarznięte (choć już się rozpuszczające) dzielnicowe „jezioro”. Było miło, ale do czasu… Przeczytajcie jego list.

 

Wróciłem właśnie ze spaceru nad ten nasz nowy osiedlowy staw, zalew, rezerwuar wodny – zwał jak zwał – i muszę stwierdzić ze zdumieniem, że na terenie obiektu jest fizyczna ochrona, która niestety nie wypełnia swoich zadań, bo śmieci wokół bajorka pełno, butelek dużych i małych: małpek, pólitrówek i po piwsku, a tafla lodu dosłownie zas*ana przez psy… A jeszcze ochroniarze dokładają swoją cegiełkę w postaci petów.

Kiedy już się zbieram – zza pleców wychodzi mi wąsaty ochroniarz. Wyciągam z uszu player mp4, i kiwam nań – by mówił, i taki dialog sobie ucięliśmy:

– Szuka pan czegoś?
– A ma pan jakiś problem w zwiazku z zaistniałym faktem?
– Nie. Ale tak pan fotografuje tutaj…
– Proszę dzwonić na policję. Bezzwłocznie – poinstruowałem zdziwiony pretensjami.
– Takiś odważny, to poczekaj…

Włożyłem słuchawki na uszy i dalej nie prowadziłem konwersacji, nie wiem za bardzo więc, co miał do powiedzienia, poza tym, że wzywał posiłki. A ja docykałem fotki tafli jeziorka i poszedłem w kierunku pętli Elsnerów.

Cóż, dziwna sprawa, aby na terenie rekreacyjnym, otwartym dla wszystkich nie można było robić zdjęć… A raczej by ktoś miał czelność czynić jakieś uwagi w związku z powyższym.

Mniejsza o to – potłuczone szkło i inne śmieci, wskazuje na to że ochrona źle ukierunkowuje swoją aktywność.

Gracjan T.

 

*****

Od redakcji: Zauważyliśmy, że działalność ochrony nad zbiornikiem przy ul. Bardowskiego jest mocno związana z artykułami na targowek.info.

Ochroniarze pojawili się tam na zlecenie urzędu dzielnicy po naszym artykule w lecie, gdy napisaliśmy o dzikim kąpielisku nad wciąż budowanym jeziorkiem. Zadaniem firmy ochroniarskiej od początku było jednak tylko strzeżenie wybudowanych obiektów (przed dewastacją lub okradzeniem), a nie pilnowanie bezpieczeństwa ludzi i porządku w okolicy.

Po kolejnym naszym tekście, tym razem o dzikim lodowisku, jakie powstało zimą na zamarzniętym zbiorniku, ochrona została zobowiązana przez urząd przynajmniej do powiadamiania straży miejskiej i policji w przypadku wchodzenia na lód dzieci oraz dorosłych. Ale wciąż nie za bardzo interesują jej np. pijackie imprezy, jakie odbywają się na plaży w cieplejsze dni i noce.

Więc może teraz urzędnicy z ratusza wreszcie zauważą, że wybudowany za wiele milionów złotych zalew to nie tylko kilka budynków (pustych) i wieża widokowa (teoretycznie zamknięta). To także sam zbiornik pełen nienajczystszej wody oraz jego bezpośrednie otoczenie – plaża, las, parkingi. Które wprawdzie co jakiś czas są sprzątane, ale poza tym nikt się nimi – ani tym, co się na nich dzieje – nie interesuje.

 

zdjęcie na górze: zalew na Targówku w weekend / fot. Gracjan, autor listu

22
0
Co myślisz na ten temat? Napisz swój komentarzx