„Trzy minuty blokersa” – reportaż o piłkarzu z Bródna

4
Share

W „Przeglądzie Sportowym” ukazał się ciekawy reportaż o Marcinie Smolińskim – wychowanku GKP Targówek i byłym piłkarzu Legii Warszawa. Polecamy go nie tylko kibicom.

 

32-letni Marcin Smoliński to prawdopodobnie drugi najbardziej znany piłkarz, jaki wychował się na Bródnie – po wielkim Wojciechu Kowalczyku, oczywiście. Uczył się grać w piłkę na Polonezie przy Łabiszyńskiej oraz GKP Targówek przy Kołowej, a potem razem z Legią Warszawa zdobywał Mistrzostwo i Puchar Polski. Jednak jego kariera nie potoczyła się jak z bajki – dziś Smoliński gra w II-ligowym Zniczu Pruszków.

W „Przeglądzie Sportowym” ukazał się właśnie długi reportaż autorstwa Łukasza Olkowicza o Marcinie Smolińskim pt. „Trzy minuty blokersa. Historia piłkarza wychowanego wśród fanów”. Warto go przeczytać, nawet jeśli nie interesujecie się piłką nożną.

Nie wszystkie teksty są trafnie (autorowi zdania „Dzielnica, której krajobraz tworzą bloki z wielkiej płyty, nie ma szans trafić do przewodnika dla gości zwiedzających stolicę” proponujemy np. wycieczkę do Parku Rzeźby, najlepiej z zagranicznym przewodnikiem z ręku). Warto jednak przeczytać ten artykuł, żeby na tle zawirowań kariery Smolińskiego przypomnieć sobie klimat i charakter blokowisk na Bródnie – który dziś, wśród nowych domów i nowych mieszkańców, powoli zanika.

Cały artykuł przeczytacie na stronie „Przeglądu Sportowego” (kliknij tutaj). A poniżej pozwalamy sobie zacytować kilka bródnowskich smaczków.

Smoliński, wychowany na ulicy Bolivara w czteropiętrowym bloku i sąsiedztwie Parku Bródnowskiego, opuścił swoje tereny siedem lat temu. Teraz wrócił, bo razem z żoną miał dość tułaczki po Polsce. A gdzie będzie mu lepiej, niż na Bródnie? Ci sami koledzy, znajome kąty, przetrwało nawet betonowe boisko, na którym zdzierał kolana. Niewiele dalej mieszka Wojciech Kowalczyk (…)

Legia, gdy występował jeszcze w GKP Targówek, miała na niego zakusy od dawna. Jej wysłannicy kursowali na północ Warszawy, żeby obserwować juniorskiego reprezentanta Polski. Bali się, że ktoś sprzątnie im utalentowanego warszawiaka sprzed nosa, co nie spodobałoby się kibicom, więc złożyli propozycję. Stanęło na 100 tysiącach złotych dla klubu z Targówka. To było pierwsze okno transferowe Legii pod rządami ITI (…)

Nie zamierzał zmieniać życia tylko dlatego, że gra w Legii. Nadal najlepiej czuł się w dresie, kręcąc się z kolegami między blokami. Zmieniło się tylko tyle, że weekendy miał zajęte, bo akurat grał z Lechem czy Wisłą Kraków. Nie posiadał jeszcze prawa jazdy, odkładał na samochód, a na Łazienkowską dojeżdżał autobusem linii 162 (…).

Pozostał zwyczajny, po powrocie z treningów do domu wciąż rozgrywał mecze ulica na ulicę. Trenerzy w Legii zabraniali, w końcu był już piłkarzem ekstraklasy i ryzykował kontuzją, ale ich nie słuchał. W takich spotkaniach chodziło o coś więcej niż zwycięstwo. O prestiż. Wygrani chodzili z dumnie podniesionymi głowami, przegrani wysłuchiwali złośliwości. Kilka razy spotkał się z Kowalczykiem w przeciwnych drużynach. Wszyscy się znali, ale to nie była żadna towarzyska gierka. Po jednej z interwencji Kowalczyka doskoczył do niego Smoliński.
– Spokój mi – starszy kolega próbował go postawić do pionu.
Młodszy nie zamierzał uznawać hierarchii.
– A ty… podlizywałeś się trenerom – palnął, choć sam nie wiedział, dlaczego akurat to mu przyszło do głowy. Ale na Bródnie tak właśnie się grało.
– Trzeba było być mocnym nie tylko piłkarsko, ale też w gębie – kreśli tamte realia Smoliński. (…)

 

Przegląd Sportowy z 2004 roku, po derbach Legii z Polonią. Na głównym zdjęciu uśmiechnięty Marcin Smoliński

4
0
Co myślisz na ten temat? Napisz swój komentarzx